Jak obraz ten w oczach ma teraz się ziścić
gdy klonu liśćmi naglona jest zieleń
a ostre kwiaty na wzgórzu zatrzymują wiatr
siedzimy nad łąkami jak para bocianów
wtuleni ze smutkiem w najcieplejszą pięść
z oddechem na zapas bo kiedyś się przyda
gdy z ramy wypadnie ostatni nasz dzień
martwa pogoda mówisz
łzy nie są na miejscu i minął ich czas
odchodzę zraniona
kwiatem rzuconym mi w twarz
ijg