środa, 4 lipca 2012

SEN WIEJSKI

SEN WIEJSKI
                             
                                         Część I

   Przez wiele tysiącleci i wieków, a potem lat i dni równała się i gładziła kamieniami, żwirem i piaskiem Wielka Nizina Złowiecka. I oto rozpostarła się szeroko aż po sam okrągły horyzont, ułożywszy swe góry w doliny, górki w dolinki a pagórki w dołki. Stała się równość i poziomość, na której rzeki przestały płynąć, bo zwinęły się jak lśniące węże w jeziora, stawy i sadzawki, rozmnażane za sprawą deszczu w niezliczone potomstwo kałuż. Jedna tylko Wstęgula zachowała heraklitejskość, chociaż i jej leniwe wody stanęłyby niechybnie na tej równinie, gdyby nie były popychane wodami napływającymi z odległych gór i zmierzającymi w kierunku jeszcze bardziej odległego morza.
   Ta jedyna rzeka była świętą rzeką regionu. Nikt z tubylców nie mógł wejść do niej po raz drugi, ponieważ po raz pierwszy zanurzano w jej nurt każdego w dniu dla niego ostatnim.
  Spośród kilkunastu wsi, kapryśnie i dość rzadko rozrzuconych po całej równinie, zdecydowanie wyróżniała się wieś Rozdziapie. Słynęła z urody panien i dziarskości kawalerów. Dziewczyny z Rozdziapia były szerokie w pasie, a ich piersi wezbraną falą biły o bluzki. Na ten widok chłopaki, ogarnięci niemocą, wspierali dłonie o brzeg stromych bioder i śmiali się do dziewczyn, głusząc śmiechem coraz szybszy oddech.
    Największą dumą wsi był jednak kościół. Wspaniały i ciężki wznosił się masą czerwonych cegieł jako niezdobyta twierdza wiary. Każdej niedzieli zgromadzony w kościele lud słuchał kazania proboszcza, małego człowieczka o ascetycznej twarzy i białych jak mleko włosach. Ksiądz mówił, prosił, krzyczał, wrzeszczał, groził i obiecywał. Chodziło o alkohol. Baby uśmiechały się przez łzy, rozczulone ekspresją ojca duchownego, mężczyźni z podziwu otwierali usta, zapatrzeni i zasłuchani, a młodzi mieli miny skupionej pobożności. Wszyscy byli zgodni co do tego, że ich proboszcz umie pięknie kazać.
   Drugą instytucją organizującą życie wsi był sklep. Miał bogaty asortyment –
Od agrafki do pługa, od słonych paluszków do chleba, od denaturatu do wina. Wina nie brakowało nigdy. Przywożono ten towar raz na dwa tygodnie dwiema przyczepami traktorowymi.
  W środku wsi stała remiza strażacka. Była to stara szkoła, którą za zgodą władz gminnych przeznaczono na potrzeby rozrywkowe. Dzieci otrzymały nową, ładną szkołę zbiorczą. Wybudowano ją w szczerym polu na trzecim kilometrze drogi łączącej Rozdziapie z Zarzynkiem, tak aby dzieci z obu wsi miały do przebycia tę samą liczbę kilometrów. Pomiędzy wsiami istniał odwieczny antagonizm na tle klasowym.
   Rozdziapiaki gardzili zarzyniakami , nazywali ich chamami i dworusami.
Siebie uważali za potomków niezbyt zamożnej , ale pełnej godności szlachty złowieckiej. Ich dziadowie nie znali ni pańszczyzny, ni darmochy i pamiętali
o swoim herbie. Była nim gniewna twarz, krzycząca rozdziawionymi ustami –
Biją w łeb!  Po upadku niepodległości miała  krzyczeć – Rozdziapy!
  Zarzyniaki kpili z tej legendy i nazwę wrogiej wsi wymawiali : Rozdziapsie.
Połamano wiele nóg, rozwalono wiele głów, wybito wiele zębów, a nierówność społeczna w odczuciu mieszkańców obu wsi pozostała. Wbrew przemianom historycznym, które zniosły podstawę ekonomiczną o wiele poważniejszych różnic klasowych, pogarda Rozdziapia i drwina Zarzynka były ciągle żywe.

                                          Część II
 
    Księżyc blady jak dusza drży już na niebie. Dzisiejszej nocy będą po nim chodzić kosmonauci. Dzisiejszego wieczoru wieś odprowadziła w ostatnią drogę starego Brodę. Już o piątej po południu wyłączyli światło, jak to przy sobocie, i chyba nie będzie można obejrzeć transmisji z Księżyca.
  Na eksportacji byłam spokojna i cicha jak sam nieboszczyk.
 Myślałam o Księżycu. Ksiądz mówił o Brodzie, wyliczając dla jakichś potrzeb retorycznych części ciała:
-    Odpoczywają ręce twoje, odpoczywają nogi twoje...
Zapadał łagodny wieczór. Nie było wiatru, a ciemniejące z każdą chwilą powietrze miało taką temperaturę, że nie chłodziło i nie ogrzewało ciała. Słońce zostawiło nad horyzontem smugi w różnych odcieniach czerwieni. Dusza po śmierci ciała odlatuje na Księżyc. Będzie sobie stary Broda spacerował razem z kosmonautami. Teraz to go chwalą, bo już nie żyje, ale ciotka opowiadała, jaki był dla niej niedobry. To jej teść. "Pijak cholerny”, mówiła. Biedny był człowiek
i tyle, co tam – dobry, niedobry. Wszyscy tacy sami. Ciężko pracują, a dopiero po śmierci – kosmonauci.
 Patrzyłam na twarz Zbyszka i myślałam o tym, że na pogrzebie miłość odczuwa się bardzo intensywnie. Kiedy zaczniemy się w sobie odkochiwać, trzeba będzie często chodzić na pogrzeby. Oby tylko zupełnie obcych ludzi. No i dobrze, że nie ma światła, wcześniej się położymy spać. Babcia powiedziała, że nawet jak pokażą tych ludzi na Księżycu, to ona i tak nie uwierzy, bo w telewizji często kłamią. I dusz też na Księżycu nie ma. Dusza z ciała wyleciała, na zielonej łące stała. Pojutrze wracamy ze Zbyszkiem do domu. Nie może tu, w Rozdziapiu pracować. Napisał jednak jedno opowiadanie i dał mi przeczytać pierwszą część. Śmiałam się i zaproponowałam tytuł „Sen wiejski”. Zgodził się, ale gdy prosiłam, żeby mi dał przeczytać pozostałe dwie części, zaczął się głupio śmiać. Rżał jak idiota i w końcu przepraszając powiedział, że nie może, bo drugą część w tej właśnie chwili kończy pisać.

                                                    Część III

    Piszę tę część przede wszystkim dlatego, że obiecałem żonie napisać opowiadanie w trzech częściach. W tej części wyjaśnię tylko jedną sprawę, a mianowicie to, że wieś Rozdziapie istnieje naprawdę. Znam ją od dziecka. Nie wychowywałem się w niej wprawdzie, ale spędziłem w tej wsi większość moich wakacji, a teraz często jeżdżę tam z żoną na weekend.
  W maju wieś ta pachnie bzami i jest prawie różowa od kwitnących jabłoni.
W lecie jej droga kurzy się złotawym pyłem, a na jesieni padające nieustannie deszcze przyprawiają mnie o melancholię prawdziwszą niż gdziekolwiek indziej. Zima za to jest tu groźnie biała jak wszędzie.
  Kocham tę wieś i nienawidzę jej. Wiem, że teraz nie można o niej napisać epopei.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz