niedziela, 24 sierpnia 2014

Wspomnienie z wycieczki



Trzy lata temu w sierpniu płynęłam statkiem turystycznym po Zatoce Neapolitańskiej, gdzie niebo i woda, niepotrzebnie rozdzielone w akcie stworzenia kosmosu z pierwotnego chaosu, mieszają się ze sobą, anulując granice między żywiołami. Słońce i wiatr dopełniały piękna tego miejsca, podtrzymywały jego hipnotyzujący czar. Rejs trwał około dwóch godzin, wyjętych z ciągłości powszedniego czasu, przeniesionych w mistyczny bezczas. Czułam się wchłonięta przez tę przestrzeń i jednocześnie czułam ją w całej swej istocie - mnie po prostu nie było. Doskonale zrozumiałam wówczas sens słów proroka obcej, egzotycznej dla mnie religii, słów zapewniających o tym, że możliwe jest osiągnięcie stanu, w którym "więcej czasu nie będzie". Doznanie to zawdzięczam urodzie świata i mojej ograniczonej w czasie doczesności, która okazała się wystarczająco wyposażona we wrażliwość i zdolność zmysłowego odbioru ziemskiego piękna. Przeżycie to całkowicie rozgrzeszyło mnie, jak sądzę, z tego, że pozbawiona jestem pragnienia nieśmiertelności i potrzeby snucia fantazji na temat "życia wiecznego" czy czekających nas po śmierci rajskich zaświatów. Narasta natomiast we mnie tęsknota za tamtym doświadczeniem i ma ona wymiar sakralny.


ijg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz