rozpanoszyło się bezpańskie szczęście
na pustych zimnych polach
nie opatrzy się nim moje serce
nie uleczy znojna dusza
bo jakże mam odnaleźć wiarę w złote zboża
w czułe barwy chabrów i kąkoli
jak mogę zadowolić się miedzą
i zaufać jej cichym gruszom
znam podstępy takiego pejzażu i jego ukojenia
bociany nad łąką i żaby w stawie
szare bazie na wierzbowych gałązkach
i złote kaczeńce na mokradłach
to wszystko jest niczyje nie ma nad sobą pana
jest mi dostępne jak szczęście
panoszy się wszędzie i sieje zamęt
w sercu bez wiary i w głębi nieufnej duszy
poddaję się tej opatrzności
jak wschodzącemu słońcu
i ziemi pod stopami
dopokąd idę
ijg