wszystkie ptaki były poruszone
kiedy stygło to gorące popołudnie
wymieniały się słowa jedno po drugim
iluzja traciła barwy na rzecz cienia
różowe piwonie broniły jeszcze płatków
ale czerwień pełzła nieubłaganie
ogród nie czekał na nią pod oknem
nieproszony wszedł frontowymi drzwiami
z pewnością coś się działo
widać to było gołym okiem
spod półprzymkniętych powiek
zaczynał się sączyć blask
nie udało się przemilczeć tych przemian
milczenie przemieniło nawet oddech
w jego rytmie od pól nadciągał chłód
dopiero noc dała mu na to zgodę
ijg
środa, 28 listopada 2018
sobota, 24 listopada 2018
Martwa natura
to los mój szukać na krawędzi szkła
tego co inni znajdą na miedzy
z omszałych obraz wywoływać ram
przywracać martwej życie naturze
i patrzeć jak wdzięcznie sama się gnie
w ukłonach tłumiąc śmiech piruetów
gdy jest solistką pierwszą w pas de deux
a siedzi smutna gdy zdejmie puenty
tak całe życie tańczyć z naturą
nim wróci w obraz i podobieństwo
zabitych zwierząt albo vanitas
w mój autoportret wierny en face
ijg
czwartek, 15 listopada 2018
Pewność siebie
potrzebna jest pewność nawet bez umiaru
przez złoty środek najlichszego źdźbła
przenika jej barwa i nieustępliwość
ujmująca dłoń w obłej rękawiczce
z gracją arystokratki wchodzącej na szafot
pozdrawia zgromadzoną wokół tłuszczę
pozostanie podziw po wiek wieków
jak słowa jeszcze chwileczkę panie kacie
gdy ostatnie spojrzenie omija gilotynę
wysoko pod niebo już po tamtej stronie
ulecą z pewnością wylęknione ptaki
jej nieskazitelnie białą szyję zaleje krew
ijg
przez złoty środek najlichszego źdźbła
przenika jej barwa i nieustępliwość
ujmująca dłoń w obłej rękawiczce
z gracją arystokratki wchodzącej na szafot
pozdrawia zgromadzoną wokół tłuszczę
pozostanie podziw po wiek wieków
jak słowa jeszcze chwileczkę panie kacie
gdy ostatnie spojrzenie omija gilotynę
wysoko pod niebo już po tamtej stronie
ulecą z pewnością wylęknione ptaki
jej nieskazitelnie białą szyję zaleje krew
ijg
czwartek, 1 listopada 2018
Morze, góry i dwie rzeki
["W życia wędrówce, na połowie czasu..."
-------- Dante Alighieri ]
daj dłoń wiele kręgów przed nami
nie patrzmy pod nogi
droga biegnie serpentynami
podnóża gór obmywa morze
w rytmie fal przyboju
goreją na zachodzie zorze
tyle piękna że czasu braknie
by chłonąć i czerpać
a cierpi kto kocha i łaknie
nie targujmy się jak handlarze
zaniechajmy skąpstwa
nieśmiertelności jest w nadmiarze
trawersem nas wiedzie poeta
w krainę gdzie czeka
na każdego łódź Styks i Leta
ijg
Subskrybuj:
Posty (Atom)