piątek, 15 lutego 2013

KRAWAT

      Z tygodniowym bagażem zmęczenia zjeżdżałam autobusem Tamką w kierunku Wisły. 
Jechałam do pracy - szary pasażer wśród szarych pasażerów. 
  Kiedy autobus skręcił w Dobrą, zobaczyłam kloszarda, siedzącego przed witryną wydawnictwa Arkady. Rozłożył wokół siebie swój dobytek - kilka toreb i kartonów. Miał zniszczone szare ubranie i czapkę uszatkę, ale jeden element jego stroju przykuł moją uwagę - wyłożony na grubą kufaję, zawiązany pod jej brudny kołnierz długi, szeroki, bardzo wzorzysty, wielobarwny krawat.    
     Autobus zatrzymał się na przystanku i mogłam przez chwilę patrzeć na twarz kloszarda. Zauważył mój wzrok. Uśmiechnął się łagodnie, a potem nieco weselej i nagle, kiedy autobus już ruszał, ujął krawat i pomachał nim na pożegnanie. Nie odpowiedziałam żadnym gestem, nie wykazałam się refleksem jak on, zawiodłam ... ale znak odczytałam - przekazany mi został znak nicości, znak braterstwa.

 


ijg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz