czwartek, 31 sierpnia 2017
Bonum canticum Dei est
odchodzisz a z tobą cienie ułudy wszelakiej
toną w odmętach rutynowych gestów
niepotwierdzona obojętność na gali
wdziewa strój obowiązujący
ach, piękno przeziera w dotyku zieleni
jawność liści i nowicjat kwiatów
to modły te same te same litanie
na kolanach pokornego pielgrzyma
to nieprawda że szukam za wiele
dobro jest nietykalne nieporuszone
i na żądanie nie oddaje hołdu
jego tyrania strzeże granic
a ja mogę tylko na dobrym ołtarzu
dumnie składać sprofanowaną ofiarę
z mojej pokory
ijg
niedziela, 13 sierpnia 2017
Metafory mojej duszy
krople deszczu i kwiat
tworzą metaforę
wysusza ją słońce
rozwiewa wiatr
moja dusza i ja
jesteśmy metaforą
nie zmoże jej słońce
nie porwie wiatr
dusza modli się do Boga
że raju nie trzeba
bo piękno jest tylko ziemskie
i rani głęboko jak dobro
i prawda
a w raju nic jej nie zrani
nawet zło
zło nie jest metaforą
ijg
piątek, 11 sierpnia 2017
Kołysanka dla Holofernesa
zmierzch nie zawsze jest złoty
a noce oliwne
niech hojność będzie skąpa
a bez tylko w kiściach
łatwiej wtedy zazdrości
wymierzymy obłęd
odstawisz puste krzesło
a ja zamknę drzwi
nie wierz nigdy miły
że umiem wybaczać
gdy inna kobieta
przyciąga twój wzrok
kodeks jest nieugięty
muszę podnieść topór
na czerwonym suknie
nie zobaczę krwi
ale twoją głowę
ściętą z taką wprawą
poniosę jak sztandar
czułości i łez
miłość jest cierpliwa
zabija o zmierzchu
nocą na twym grobie
w kiściach kładzie bez
ijg
czwartek, 10 sierpnia 2017
Cień poszukujący
w wielkiej ciszy słucham
dokąd dąży ten cień
opuszczonego posągu
i muzyki która kocha
i która zniewala
nadchodzi zawsze od strony
innych posągowych cieni
z asystą muzyki przemienia czas
w przestrzeń bez granic
czekam na niego u trzech bram
bramy cienia
bramy skargi
i bramy bez ciebie
to szczęście widzieć cię z daleka
mieć pewność że ten cień
kiedyś będzie twój
ijg
niedziela, 6 sierpnia 2017
Nocny spacer
W tym mieście szukałam porzuconych dzbanów
przepełnionych śniedzią fałszywej monety
lekkim krokiem stąpałam po antycznym bruku
w zaułkach siedziały wygłodniałe psy
przez uchylone okiennice wiało ciszą
pelargonie usychały na każdym balkonie
a znieruchomiałe gołębie zasypiały w locie
zbyt wąskie uliczki dla czerepu szczęścia
szczerzyły się jak błazny pod byle latarnią
postarzała noc oddawała tchnienie
przeszłość żebrała u podwoi dnia
rzuciłam jej obol z zatartym awersem
nieznany bóg roześmiał się w twarz
złożoną wiernie na ołtarzu
z kamienia
ijg
Subskrybuj:
Posty (Atom)