o świcie słowa spadały z rosą
ty podnosiłeś niezdarne oczy
jak krnąbrny sztubak a dłonie same
szukały ciepła w zgubionej nocy
wierzyłam zawsze w ich wierny dotyk
jak w barwę malwy i róży polnej
ta wiara we mnie bluźniła Bogu
bo ołtarz w kwiatach wznosiłam tobie
niech więc znów słyszę rorate caeli
obłoki spłyną my pozostańmy
w tym samym miejscu gdzie wtedy rano
słów rosa wyschła a kwiaty zwiędły
ijg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz