na tych łąkach byłam dzieckiem
i tylko dzieckiem tam powracam
by śmiechem uczyć się bojaźni
w drżących skrzydełkach bożych krówek
by śledzić w niebo lot biedronki
po chleb i naszą młodość
w której nad strugą pod olszyną
szukał mnie zachwyt twoich oczu
i byłam w arkadii i dotykałam stopą
jej chłodnych wód w upalny dzień
a słońce swatało nasze ramiona
w splotach powoju i macierzanki
gdy ruszył czas i drgnęła ziemia
kwiaty spłynęły potokiem słów
wezbrały wody w tętnicach łąk
a nam przypadł wygnańców los
co pozostało też już sczezło
z pustej czaszki uszło życie
na jego miejsce wpełzł syk gada
i wieczne echo et in Arkadia ego
ijg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz