nie zapomnę ciszy tego posągu
zapatrzenia kamiennych w dal oczu
stałam blisko nie patrzyły na mnie
a przecież czułam ich wzrok
z nieruchomych warg czytałam słowa poematu
ogrzewałam dłonie na zimnym marmurze
w jego słojach odkładały się wieki
czas uderzał w moje życie
to nie było bezpieczne ani wielkoduszne
w kilka chwil przemierzyć taką przestrzeń
odmieniać siebie jak drzewo przez pory roku
i po trzech oczekiwać
czwartej wiosny
ijg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz