kiedy kontury są mocne
czas tężeje i osacza
tylko chwile najpiękniejsze
poza nimi biegnę boso
w moich dziecięcych sandałkach
suchą stopą po kałużach
groblą pomiędzy stawami
do czterech klonów na wzgórzu
z dala od zagubionej wsi
tam maruder wolnych szpaków
wyrywa się moje serce
i dołącza wnet do stada
odlatuje w niewiadome
niesłychanie niepojęte
a co zawsze będzie
święte
ijg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz