wtedy się nic nie wydarzyło
nawet pociąg przyszedł o czasie
stacyjka z gruszą w szczerym polu
ulęgałki cierpkie niedojrzałe
dzień pomijał zżęte pola
ogarniały mnie cienie
już wiedziałam że tę chwilę
wypalą płomienie
a we mnie był dzban z napojem
i misa owoców pełna
choć wszystkie zielone
syciły mojej duszy urwisty brzeg
długo czekałam na tę odsiecz
na okopy na ogień i front
bezbronna i ufna żegnałam
salutujące mi z wysoka
wieczorne ptaki
pociąg ruszył
zostałam na peronie
nie odjechałam ostatni raz
ijg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz