w górach
spotykam się twarzą w twarz
chodzę noga w nogę
nie odwracam oczu od siebie
ale i tak widzę
całą przestrzeń rozbitą
w czasie
kiedy
schodzę
np.
z
Czerwonych Wierchów
do
Hali Kondratowej
i echo odbija mój śmiech
bo psychologiczna wiedza o dezintegracji pozytywnej
łaskocze mnie w udach i łydkach
a Giewont w zasięgu porozumienia
puszcza obłoki mgły.................
..................wtedy jestem
bardzo szczęśliwa
może tylko wtedy
(wiem, wiem - psychologia określa to
jako integrację na wyższym poziomie
osobowości
i takie tam bzdety)
ijg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz